sobota, 28 lipca 2012
Od Tisamona
Pierwsze, co poczułem, to potworny ból głowy. W ustach miałem jeszcze świeży posmak krwii. Powoli otworzyłem oczy.
Niebo widniało w kolorze brzoskwiniowym, zbliżał się wieczór. Słońce kryło się za horyzontem. Lekki wiaterek delikatnie muskał mnie po pysku. Byłoby wspaniale, gdyby nie unoszący się zapach psoki.
Dopiero teraz uderzyły we mnie wspomnienia. Błyskawicznie podniosłem się, przez co lekko zakręciło mi się w głowie. Nagle szybko się cofnąłem. To co ujrzałem na zawsze wyryje się w mojej pamięci.
Ludzie, a raczej ich martwe truchła. Niemowlęta, dorośli, starcy. Nieoszczędziłem nikogo. Te nadpalone domy, rozgryzione gardła, twarze, niemo wołające pomocy. Natychmiast odwróciłem się plecami i pognałem w las. Jeszcze nigdy tak szybko nie biegałem.
-To nie może być prawda...
Mijałem martwe zwłoki zwierząt. Nawet tu znajdowały się oznaki mojej furii.
Wspiąłem się na pobliską górę.
Widok...
Wszystko zniszczone w promieniu kilometra. Ani żywej duszy. Spalone domy, połamane rośliny. I ten odór krwii...
Zeskoczyłem. Nie obchodził mnie rozerwany bok, ani bolące łapy. Biegałem na oślep. Uciekałem.
-To jakiś koszmar-mruknąłem smutnym głosem.
I wtedy coś usłyszałem.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz