sobota, 14 lipca 2012

Od Luny



Jak codziennie poszłam zobaczyć, czy nikt nie kręci się po okolicy. Szłam ścieżką po lesie. Nagle usłyszałam głośny szelest liści. Stanęłam. Ponownie to usłyszałam. Odsunęłam się trochę. Dźwięk ucichł. Podeszłam bliżej. Usłyszałam sapanie. Nie mogłam się skupić, by zobaczyć co zaraz się stanie. Pomyślałam "To pewnie lis". i poszłam dalej. Po kilku minutach usłyszałam wycie. Odwróciłam się. Nagle moja łapa się ześlizgnęła i zsunęłam się ze skarpy. Na dole były skały i woda. Wisiałam trzymając się pyskiem i łapą gałęzi. Nagle ktoś podał mi łapę. Bałam się. Ale może to ktoś ze stada. Podałam łapę. Okazało się, że to obcy wilk. Bardzo się bałam. On żałośnie zawył i uciekł. Pomyślałam, by pognać do stada. Jednak udałam się nad wodopój. Gdy weszłam do wody zobaczyłam stare, zwalone drzewo. Podpłynęłam do niego. Weszłam. Gdy tak siedziałam zobaczyłam wilka. Tego samego. Był na brzegu. Schowałam się w koronie drzewa. Wykryłam u niego podobieństwo do mnie. Skupiłam się i zamknęłam oczy. Patrzyłam daleko w przeszłość. Aż do moich narodzin. Wtedy wszystko zaczęło się układać. Moja rana przy oku. Miałam ją od narodzin. Było to tak: "Moja mama walczyła z dzikim wilkiem. W pewnej chwili mocno ja zadrapał prawie przecinając skórę. Przy okazji mnie też. Poszłam dalej. 9 lat dalej zobaczyłam jak mama rodzi wilka. Wtedy go zobaczyłam. Był on taki sam jak ten nieznajomy. Pomyslałam, że wreszcie znalazłam rodzinę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz