poniedziałek, 13 sierpnia 2012
Od Lufi
Gdy rano Kazan przyszedł zabrać mnie od Wolfa czułam się już zupełnie dobrze.
Uważaj na siebie Lufi, jesteś jeszcze osłabiona. - powiedział Wolf gdy odchodziliśmy. Popołudniu poszłam na spacer do lasu żeby pomyśleć o moim śnie. Szłam i szłam aż po pewnym czasie wyszłam poza teren watahy, ale nawet tego nie zamarzyłam, taka byłam zamyślona. Nagle wpadłam do jakiegoś stawu. To wyrwało mnie z zamyślenia. Szybko wypłynęłam na powierzchnie i dopłynęłam do brzegu. Gdy wyszłam z wody pomyślałam: Dziwne że jeszcze nie wpadłam w żadne drzewo. Ale po chwili uświadomiłam sobie że uświadomiłam że jestem daleko poza granicami watahy. Przestraszyłam się bo nie za bardzo wiedziałam jak wrócić. Nagle coś mnie ukuło w bok. Popatrzyłam się w to miejsce i zobaczyłam że w moim boku tkwi jakaś igła z czerwoną końcówką. Nagle poczułam się dziwnie słaba i upadłam na ziemie. I wtedy poczułam zapach ludzi. Podeszli do mnie dwaj mężczyźni. Jeden z nich złapał mnie z kark i powiedział:
Jakoś dziwnie szybko padł ten wilk.
Zobacz, jaka ogromna rana na na brzuchu.
Tak. Pewnie nie przeżyłby nawet jednego dnia w klatce.
Na pewno. Zostawmy go znajdziemy lepszego wilka.
Właśnie. - i wtedy ten który mnie trzymał rzucił mną. Upadłam na krawędzi nie bardzo głębokiego, ale dość stromego urwiska. Zanim Zdążyłam cokolwiek zrobić stoczyłam się z urwiska i straciłam przytomność. Gdy po pewnym czasie się obudziłam było już prawie ciemno. Wszystko mnie bolało a moja rana otwarła się i zaczęła krwawić. Jakoś udało mi się wstać i postanowiłam iść w tamtą stronę skąd wydawało mi się że przyszłam. Szłam i szłam wycieńczona aż po pewnym czasie padłam na ziemie i straciłam przytomność.
<Kazan dokończ>
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz