wtorek, 7 sierpnia 2012

Od Tisamona


Do walki dołączyłem dosyć późno. Biegnąc przez las, mijałem martwe truchła wilków. Z niepokojem szukałem naszych.
Odetchnąłem z ulgą.
Koszmar-pomyślałem.
W powietrzu unosił się duszący zapach krwii. Demon aż mruczał z rozkoszy.
W pewnym momencie kogoś dostrzegłem.
Wilk, ogromnej postury, pruszał sie bez celu po lesie, od drzewa do drzewa. Jego ruchy były niespokojne.
Owrócił się do mnie. W oczach wyczytałem tylko strach...
Obnażył kły i cicho zawarczał. Zostałem na swoim miejscu.
Spanikowany, skoczył na mnie. Szybko przewaliłem go i zdobyłem przewagę. Przejechałem pazurami po jego szyi.
Patrzyłem jak z rany sączy się krew...
Moim ciałem wstrząsnęły dreszcze. Nie potrafiłem zapanować nad tym.
-Nie teraz!-wrzasnąłem.
Niestety, było już za późno.
Od dawna nie zaspokajałem potwora. Teraz, nawet takie draśnięcie może go przebudzić.
Przeżywałem wszystko od początku.
Najpierw ogromne cierpienie-słyszałem moje przytłumione wrzaski. Z każdym kolejnym razem było coraz gorzej.
Ból stopniowo ustępował.
Otworzyłem, nie moje już oczy.
Mój przeciwnik stał niedaleko, sparaliżowany strachem.
Przekręciłem głowę.
Przerażony Cailan rzucił się do ucieczki.
Jeden skok wystarczył.
Niestety, akurat znajdowaliśmy się na pochyłości-oboje zturlaliśmy się do jakieś doliny.
Szybko złapałem go za gardło.
Spoglądał, bezsilnie szukając ucieczki.
-Proszę..-błagał
Rozkoszowałem się tą chwilą.
Powoli wbijałem nasączone trucizną kły. Czułem jak puls powoli zanika, a ciepła ciecz spływa mi do gardła.
Szał mordu powoli zanikał.
Przemieniałem się spowrotem w Tisamona.
I tak stałem pochylony nad zwłokami, z pyska ściekała mi krew.
Dopiero teraz uderzyło we mnie to, co się przed chwilą wydarzyło.
"-Proszę"-blagalny głos Cailana'a. Te oczy, pełne przerażenia. Wiedział co go czeka-pewna śmierć.
-Jestem potworem...
Uciekłem jak najszybciej z tego miejsca. Nie zwróciłem uwagi na cień przemykający międzi pniami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz