wtorek, 7 sierpnia 2012

Od Moonlight

Nareszcie zaczęła sie walka. Stanęłam oko w oko z Deresem. Był przerażający.
-No to jak? Poddajecie sie czy mamy was zjeść na obiad? - zadrwił
-My się nigdy nie poddamy. A zwłaszcza takim słabełuszom jak wy! - wykrzyknęłam
Wtedy Deres rzucił sie na mnie. Ja zrobiłam unik unosząc sie w powietrze, a dzięki mojej mocy przewidywania przyszłości wiedziałam jaki zrobi następny ruch. Chciał mi podciąć nogi z tyłu, a wtedy ja zmieniłam sie w kamień, dzięki mojej zmiennokształtności. Deres potkną sie o mnie i upadł. Miałam szansę aby go zaatakować. Wskoczyłam mu na kark i mocno ugryzłam. Została mu tylko wielka szrama z której sączyła się krew. Myślałam, że już odpuści, gdy nagle wstał i uniewidzialnił sie. Nie widziałam go. Bałam się. Nagle poczułam, że coś mnie przygniata do ziemi. Nie mogłam się ruszyć. Widziałam jak inne wilki walczyły ze swoimi przeciwnikami. Deres chciał mnie udusić. Myślałam, że umrę kiedy przypomniało mi sie że mogę uzyć czarnej magii. Wypowiedziałam zaklęcie i w tym samym momencie Deresem wstrząsnęły dreszcze i staną jak wryty. Podniosłam sie z ziemi i zapytałam:
-No co sie dzieje? Jakis spięty jesteś.
Mówiąc to uderzyłam go pazurami po pysku.
-Ty głupia Alfo. Twoje zaklęcie paraliżu nie podziała zbyt długo. - odwarknął
-Ale wystarczy na tyle, żebym pomogła przyjaciołom.
Pobiegłam do Dżaspera.
-Dżasper! Brawo udało ci sie go zabić, ale jesteś poważnie ranny.
Pobiegłam do Wolfa. Walczył z Amarynem. Rzuciłam sie na niego, a do Wolfa powiedziałam:
-Idż pomóż Dżasperowi. Ja sie zajmę Amarynem!
-Dobrze.
Wolf poszedł do Dżaspera i już po kilku minutach Dżasper był zdrów.
Pobiegłam szybko do Deresa, bo zaklęcie powoli przestawało działać.
-I jak? Pomogłaś przyjaciołom? - zapytał
-Tak. Pewnie zazdrościsz, bo ty nie miałbyś komu pomagać, bo nie masz przyjaciół.
Zaklęcie przestało działać. Kontynuowaliśmy walkę. Przywódca Diabelskich Wilków bardzo mocno uderzył mnie w żebra. Chyba mi je złamał. Dżasper to dostrzegł i gdy Deres chciał mnie już dobic Dżasper rzucił sie na niego i przeturlali sie kawałek dalej.
-Dzieki Dżasper. - powiedziałam
-Nie ma za co. - odrzekł i pognał zaatakować Fregona.
Przywołałam duchy naszych przodków, które pomogły całej naszej watasze w bitwie. Duch , który pomagał mi walczyc z Deresem był bardzo silny.
Deres wyzioną z pyska wielka kule ognia, a mój duch obronił mnie przed nią.
Nawet nie wiedziałam, że miałam takich silnych przodków.
Walczyliśmy z Deresem jeszcze długo. W pewnej chwili ja zadałam śmiercionośny cios Deresowi w serce. Myślałam, że już nie żyje, ale on wstał! Miał dziurę w skórze i widac mu było serce, ale nadal walczył!
Wskoczył na mnie i zdarł mi spory kawał skóry. Wtedy mój przodek użył jakiegoś zaklęcia i zabił Deresa na dobre.
-Dziękuję za pomoc. - powiedziałam
-Nieee maaa zaa coo. - odpowiedział duch
Widziałam , że inne duchy pomagają każdemu, więc wysłaąłm jeszcze jednego ducha, aby pilnował naszych szczeniaków.
Chciałam dalej walczyć więc zaatakowałam Nona, który chciał się juz rzycić na Sagę.

<CDN>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz